REKLAMA

piątek, 8 lipca 2016

Gra ZAJĄCE NA ŁĄCE - recenzja

ZAJĄCE NA ŁĄCE
autor: Reiner Knizia
wiek graczy: 6+
liczba graczy: 2 - 4
czas gry: 20 minut
wyd. Trefl
cena: 49,90 zł


Od razu na początku zaznaczę, że nie jestem wielkim fanem (właściwie wcale nie jestem fanem) gier typu Pędzące żółwie, Pędzące ślimaki, itp. tytułów. Dlatego Zające na łące w konfrontacji ze mną już od początku miały trochę pod górkę.


Z kolei fakt, że gra wydana została w serii Dr Knizia Poleca dawał temu tytułowi profity na starcie - Misja: Kolonizacja oraz Tajemnicze podziemia (czyli dwie gry wydane pod tym samym szyldem) zdecydowanie mnie (i moich współgraczy) do siebie przekonały i często goszczą na moim stole.

Gra trwa około 20 minut i przeznaczona jest dla 2 - 4 graczy od 6 roku życia, ewentualnie zasady można nieco uprościć samemu i zagrać nawet z 4-latkiem. Na początku losujemy jedną z sześciu płytek, która określa kolor naszych zajączków - każdy z graczy pozostawia tę informację dla siebie. Poruszać po planszy możemy wszystkimi zajączkami, biorącymi udział w grze, korzystając z czterech kart, które mamy do dyspozycji "na ręce" (po użyciu karty, dobieramy kolejną ze stosu kart). Mechanika jest więc w zasadzie prosta. Dodatkowo grę urozmaica fakt, że nie zawsze opłaca się dotrzeć do "mety" jako pierwszy, punktacja ustalana jest losowo w każdej z 3 rund (oczywiście przed rozpoczęciem wyścigu).


Jest takie przysłowie, że o gustach się nie dyskutuje i chyba coś w tym jest... Zające na łące nie zdołały przekonać mnie do wyścigów zwierzaków, opartych na takim właśnie mechanizmie.
Są tu fajne elementy rywalizacji i strategii, trzeba nieco kombinować, podpatrywać ruchy przeciwników, ale dla mnie to trochę mało. Często miałem wrażenie, że pracując na swój wynik i korzystając z kart, które daje mi los bardziej budowałem korzyści pozostałym graczom (bo akurat zając, na którego stawiałem dzięki posiadanym kartom, należał też do innego gracza, co skrzętnie było wykorzystywane przez moich rywali). 


Opracowanie graficzne Tomasza Larka bardzo na plus - przyjazne, ciepłe, oryginalne rysunki - świetna plastyczna robota! Dla mnie bardzo ważnym elementem planszówek jest ich warstwa graficzna i często to właśnie ona decyduje, czy wydam pieniądze na dany tytuł. Doceniam więc bardzo pracę rysownika, który w świecie gier planszowych zadomowił się na dobre i za każdym razem potwierdza, że jest osobą na właściwym miejscu.


Jeśli miałbym się przyczepić (choć to już uwaga chyba bardziej do redaktora gry), popracowałbym nieco nad kolorami tytułowych zajączków na kartach - czerwony jest nieco brązowy i generalnie kolorystyka jakby trochę przybrudzona - być może to wina przygotowania grafik do druku, bo na kafelkach kolory są już czystsze i bardziej nasycone. Ale to detal, mało istotny, skrzywienie zawodowe rysownika, które dla radości z gry nie ma chyba najmniejszego znaczenia. 

Gra wydana jest bez zarzutu, gruba tektura, dobry papier, świetny druk, żetony w kształcie marchewek, drewniane pionki zajączków, bardzo solidna plansza... 


Mojego serca gracza Zające na łące nie zdobyły, ale jeśli ktoś lubi wyścigi typu Pędzące żółwie z pewnością będzie zadowolony również z tego tytułu. No a jeśli dodatkowo lubi słodkie zające, to po prostu MUSISZMIEĆ!

Zające na łące możecie kupić w internetowym sklepie wydawnictwa Trefl -> KLIK!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz